czwartek, 28 kwietnia 2016

Nasza historia odsmoczkowania

Hello ! ;)


Dzisiejsza notka typowo o tematyce macierzyńsko-dzieciowo-problematyczno-smoczkowej, a mianowicie Nasza historia odsmoczkowania.
Smoczek ; dyduś ; nupel. Tak, tak możecie się śmiać ;D wiele nazw, jedno zastosowanie : uspokajacz.
Przyjaciel dziecka. Bez smoczka nie ma świata. Tak było w Naszym przypadku.
Jasiek od początku był bardzo ale to bardzo smoczkowy. Każdy płacz, histerię, ugaszałam smoczkiem. 
Smoczek - lekarstwo na wszystko.

A jaki był stres gdy wychodząc na spacer, nagle okazuje się że owy przyjaciel został w domu ? 
Naprawde możecie znów się śmiać, ale dla Nas stresujące sytuacje to sytuacje gdy zgubił się smoczek, smoczek został w domu, smoczek się przedziurawił a nie było zapasowego itp itd.
Minął rok a Jasiu dalej uważał swojego smoczkowego przyjaciela za lekarstwo na wszelkie zło.
Wszyscy wokół mówili: bo będzie miał krzywe zęby, smoczek jest fuj.
A widok dużego biegającego chłopca z 'dydusiem' coraz mniej do mnie przemawiał.
W końcu powiedziałam dość. Miałam przed sobą obraz piszczącego, wydzierającego się dziecka proszącego o litość czyt. smoczek. W zasadzie był to spontan, nie planowałam jak to zrobie, nie przygotowywałam planu sytuacyjnego, dnia w którym to nastanie.

Jasiu miał 20 miesięcy, byliśmy w sklepie na zakupach, i strasznie zainteresowało go płaczące w wózku dziecko. Patrzał z wielkim zainteresowaniem, czemu owe dziecko tak strasznie płacze, i zaświeciła mi się w głowie taka malutka żaróweczka.
- Jasiu, oddaj chłopczykowi dydusia, zobacz jak płacze.
Zbierałam szczękę z podłogi. Jaś oddał swojego przyjaciela. (oczywiście w przenośni- wówczas ja wziełam smoczka i schowałam do kieszeni). 
Jedziemy radośnie samochodem, nagle ktoś z tyłu upomina się o 'dydy', ale szybko przypomniałam mu co z nim zrobił. Sprawa ucichła. 
Bałam się nocki. Znów przypomniał mi się obraz koszmarnie nieprzespanej nocki, i mnie z napisem "Poddaje się". 
I chyba nie wierzyłam w moje dziecko. Poszło jak po maśle. W nocy może raz upomniał się o smoczusia, więc znów przypomniałam mu co się z nim stało.
A dziś z uśmiechem na twarzy wspominam tą sytuacje. Zapomniał o swoim przyjacielu. I więcej do tematu nie wracaliśmy.
Nasze odsmoczkowanie trwało niespełna chwilę. Bałam się, że jak pójdzie po weekendzie do żłobka, to przypomni sobie o smoczku widząc inne dzieci, ale nie.
Jestem z niego dumna.

Teraz został nam drugi problem. - odpieluchowanie. Na to poki co brak mi cierpliwości, albo moje dziecko jeszcze nie dorosło by chodzić w majtach ;P
Czas pokaże, a może tu gdzieś uzyskam jakieś ekstra rady jak odpieluchować dziecko gdy tak naprawde nie ma na to czasu ? Praca mnie ogranicza. To jest fakt.

A tymczasem do następnej notki ;***






2 komentarze:

  1. Mama ma refleks i potrafiła wykorzystać sytuację. Gratuluję :) może i mnie się to przyda podczas odsmoczkowywania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Dokladnie, trzeba wyczuć ten "moment". Życzę Wam powodzenia i wytrwałości :)

      Usuń